Jez. Piłakno 28-30.04.2012r.

Jest piękny, długi weekend majowy. Towarzystwo doborowe i dobrze zgrane. Instruktor nasz i organizator całego „zamieszania” jak zwykle świetnie przygotowany. Już w czwartek wieczorem cały sprzęt zapakowany na samochody. Zbiórka w piątek o 6.00 rano i w trasę. Jadą trzy samochody z Łodzi i jeden z Warszawy. W Przasnyszu zbiórka, gdzie po małej awarii jednego z samochodów ruszamy dalej. Pomału krajobraz zmienia się w piękne pagórkowate tereny, gdzie od czasu do czasu wyłaniają się coraz to ładniejsze jeziora. Tym razem naszym celem jest Jezioro Piłakno, ośrodek Dębowy Las. To miejsce na trasie Szczytno – Mrągowo. Trochę błądzimy, ale co zrobić, kiedy każdy zaktualizowany GPS pokazuje nam inną drogę. Docieramy na miejsce ok. 13.

Ośrodek właśnie rozpoczyna sezon. To bardzo fajne miejsce, gdzie nie ma dzikiego tłumu turystycznego, a za to raj dla płetwonurków. Cały teren ochraniany, własny pomost dobrze przygotowany dla miłośników nurkowania, tawerna, czyste pokoiki, duże pomieszczenie, gdzie można zostawić cały nurkowy sprzęt.
Po rozpakowaniu butli i całego pozostałego sprzętu – odprawa. Instruktor nasz opisuje nam jezioro, mówi o tym, co pod wodą: na lewo, pierwsza boja, platforma na 5 m, poręczówka, platforma na 10 itd. Określamy co zamierzamy, kto z kim w parze i o której wchodzimy do wody. Do dzieła …
Nurkowanie w dniu dzisiejszym jest jedno. Takie rozpoznawczo – zapoznawcze. Ryfa straszna. Wizura na poziomie może do 1m, muł na 0,5m – nie daj Boże „przyglebić”, zimno, ale tego akurat się spodziewaliśmy, bo jaka miałaby być temperatura z końcem kwietnia w jeziorze. No cóż, warunki nie sprzyjające, ale za to pierwszy, długo upragniony weekendowy nurek wykonany. Można zacząć grillować, podziwiać cudowny zachód słońca i wić plany na dzień następny. Wszyscy jesteśmy bardzo zadowoleni.

Niedziela wita nas pięknym słoneczkiem i zbiorowym kąpaniem w jeziorze. No bo jak to, być na Mazurach nad jeziorem i nie pokąpać „członków” dla orzeźwienia? Niektórzy wchodzą z własnej woli, inni z własnej woli wskakują, bo odwagi na powolne wejście nie starcza, inni zaś kapią się na „leniwca” – nie ruszając nóżkami i rączkami są zanoszeni do wody, większości jednak wystarczy łagodna perswazja. Orzeźwieni w jeziorze są w efekcie wszyscy, ale gęby uśmiechnięte i zadowolone.
Poranna odprawa. Podejmujemy decyzję o pojechaniu nad inne jezioro łudząc się, że w innym będzie lepsza wizura. Po rozmowach z właścicielami Ośrodka i posiadaniu własnej wiedzy ruszamy nad jezioro Łęskie (Kulka). Zatrzymujemy się w Leśniczówce, gdzie Leśniczy Andrzej okazuje się również płetwonurkiem, posiada nieźle uzbrojony teren do nurkowania i jest nam wielce przychylny. Robimy jedno nurkowanie. Wizura identyczna jak na Piłaknie – prawie zerowa.

Wracamy do Ośrodka z decyzją: jeszcze nocne w Piłaknie. Wizura na pewno się nie zmieni, ale czy można poprzestać na jednym nurkowaniu? Jedna z grup nurkujących ma drobne problemy pod wodą, ale wszystko kończy się dobrze. Wieczorem przy grillu Instruktor omawia nasze przygody podwodne. Nie ma do nas zastrzeżeń, uważa, że każde z nas zachowało się prawidłowo – trzeba przyznać, że dobrze nas „wytrenował”. Ja osobiście uważam, że pod wodą może stać się tysiąc nieprzewidzianych rzeczy ale dobrze nauczeni i wytrenowani jesteśmy w stanie poradzić sobie ze wszystkim i to dla mnie jest fenomen dobrego nauczyciela. Niedzielny wieczór spędzamy w świetnej atmosferze, gadamy, śmiejemy się i grillujemy do późnej nocy. Niestety to ostatni wieczór z naszego wyjazdu.

Poniedziałek jest już wielce leniwy. Jedni opalają się na trawie przy pomoście, inni moczą nogi w jeziorze, kolejni wpadają na pomysł wypicia kawy w Mrągowie. Ci, którzy jeszcze planują nurkować robią odprawę z Instruktorem. Pozostali towarzyszą kolegom aż do wejścia do wody. Leniwy, rozkoszny dzień. Szkoda, że za parę godzin będziemy już spakowani i gotowi na powrót do domu.
Osobiście uważam, że takie wyjazdy mogły by odbywać się co tydzień, no dobra, co dwa tygodnie. Nam akurat sprzyjała piękna pogoda, ale leniwy odpoczynek połączony z fajnym, zgranym towarzystwem i możliwością nurkowania uważam za coś najcudowniejszego na świecie. Szkoda, że ten weekend minął tak szybko.